O wakacjach marzymy właściwie przez cały rok. Gdy jest ciepło i zbliża się czas naszego urlopu, gdy jest zimno i szaro-buro za oknem lub też wtedy, gdy zaczyna się nowy rok i spisujemy swoje noworoczne postanowienia. Bo właśnie początek roku, to czas, w którym często decydujemy się na zakup wakacji w tzw. opcji „first minute” (do czego biura podróży nas często ochoczo namawiają). Jakie są zalety, a jakie wady takich wycieczek (lub też samodzielnie organizowanych wyjazdów)? Czy warto wybrać wyjazd w opcji „first minute”, czy może lepiej poczekać i kupić wymarzoną wycieczkę w sezonie?
Oczywiście niewątpliwą zaletą kupna konkretnej wycieczki, jeszcze na długo przed rozpoczęciem sezonu, jest możliwość zaoszczędzenia sporej kwoty pieniędzy. Wakacje first minute są zazwyczaj nawet o trzydzieści – czterdzieści procent tańsze niż te, na które decydujemy się w sezonie. Ich cena nie jest aż tak korzystna, jak w przypadku prawdziwych „last minute”, nie wszyscy jednak są sobie w stanie pozwolić na urlop w dowolnym czasie i czekanie na wylot ze spakowanymi już walizkami (jest to raczej opcja dla osób młodych lub już tych na emeryturze). Zakup wycieczki z dużym wyprzedzeniem, zabezpiecza też przed ewentualną podwyżką cen w biurach podróży. Rezerwacja wyjazdu, nawet na kilka miesięcy przed planowanym terminem, pozwala również nieco lepiej przygotować się do niego. Ma to znaczenie, szczególnie jeśli decydujemy się na wyjazdy z kategorii „egzotycznych”. Dlaczego? Jeśli już kilka miesięcy wcześniej będziemy wiedzieć, że wybieramy się w rejony, przed wyjazdem do których zalecane są szczepienia ochronne (np. przeciw żółtaczce, wściekliźnie itp.), mamy odpowiednio dużo czasu, by je wykonać. Żadne przeziębienia, czy chwilowe niedyspozycje nie staną nam więc na przeszkodzie. Kilka miesięcy to również czas, który bez problemu możemy wykorzystać np. na podszkolenie języka kraju, do którego pragniemy wyjechać. To również odpowiednio dużo wieczorów i weekendów, w trakcie których możemy poznawać kulturę danego rejonu, czy też poczytać o miejscach i zabytkach, które warto zobaczyć.
Wakacje „first minute” pozwolą również lepiej zaplanować urlop, do czego często zobowiązuje nas pracodawca. Gdy wiem już, na kiedy mamy wykupione wakacje, bez problemu podamy ten termin w pracy i nie będziemy się stresować późniejszą koniecznością zgody na jego jakąś zmianę. Bez problemu przygotujemy się również na wyjazd „rzeczowo” – zakupimy niezbędne elementy odzieży czy też np. odpowiednie kosmetyki. Dłuższy okres czasu, który mamy do dyspozycji przed wyjazdem, pozwoli również zadbać o nasze bezpieczeństwo. Nie zapomnimy o wykupie dodatkowego ubezpieczenia (swojego albo np. ubezpieczenia mienia, które pozostawimy na miejscu), bez problemu również wyrobimy np. nowy paszport, jeśli ważność posiadanego dokumentu dobiega już końca, czy też zorganizujemy opieką dla naszego zwierzęcia.
Długi termin, który mamy do dyspozycji przed wyjazdem na wymarzone wakacje, może być jednakże nie tylko zaletą. W pewnych sytuacjach może okazać się on niestety wadą. Kiedy więc wakacje first minute mogą okazać się złym wyborem? Na przykład wówczas, gdy poważnie zachorujemy sami lub członek naszej rodziny, czego przecież nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Może się też okazać, że w tzw. „międzyczasie” zmienimy np. pracę i będziemy zmuszeni wykorzystać nasz urlop wcześniej (a wyjazd mieliśmy zaplanowany np. na koniec roku). Długi czas, który pozostaje do wymarzonego wyjazdu, to okres, w którym może wydarzyć się wiele mniej lub bardziej nieprzewidzianych sytuacji życiowych, o czym warto pamiętać. Nie da się przed tym uchronić, bo życie pisze różne scenariusze. Nawet przy zakupie wycieczki z krótszym terminem oczekiwania na wyjazd nie mamy pewności, czy „coś nam przypadkiem nie wypadnie” i finalnie na wakacje wyjedziemy.
Zakup wyjazdu z dużym wyprzedzeniem może być obarczony jeszcze jednym ryzykiem – tego, że w danym rejonie wystąpią np. różne katastrofy ekologiczne czy konflikty zbrojne. Spokojny dotąd rejon może się okazać zagrożony wystąpieniem zamachów terrorystycznych itp. Może się również zdarzyć, jak to miało miejsce w poprzednim roku w Grecji, że wyjazdowe plany pokrzyżują np. wywołane upałami pożary. Chociaż biuro podróży może nas zapewniać, że dany obszar jest bezpieczny i nie ma powodu do obaw, my wcale niekoniecznie musimy taką opinię podzielać. Jeśli jednak nasze obawy nie są potwierdzone np. komunikatami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, rezygnacja z wyjazdu może być dla nas bardzo kosztowna.
Planowanie urlopu na długo przed jego rzeczywistym terminem ma również znaczenie w przypadku osób bardzo zapracowanych. Wyznaczenie sztywnego terminu i wcześniejsze poinformowanie o nim swoich podwładnych i przełożonych pozwoli uniknąć przekładania urlopu w nieskończoność,w przypadku, gdy w pracy pojawią się jakieś nieprzewidziane sytuacje. Zakup zaś konkretnego wyjazdu, w sztywno określonym terminie, pozwoli uniknąć pokusy do bycia niezastąpionym. która może z kolei drzemać w nas samych i skutecznie nas odwodzić od zasłużonego urlopu.
Podsumowując należy stwierdzić, ze zakup wakacji first minute ma więcej plusów niż minusów. Kilka miesięcy czasu, które pozostaną do wyjazdu, to okres w którym można się do niego solidnie przygotować. To czas, który można wykorzystać na zaplanowanie ze szczegółami miejsc, które chcielibyśmy zobaczyć i zwiedzić. To też czas, który mamy na rozbudzenie w sobie apetytu na dany kraj, rejon czy też zakątek świata. W dobie internetu będzie to szczególnie łatwe, bo bez problemu podejrzymy w nim opinie i przemyślenia osób, które w danym miejscu były już wcześniej, co pomoże lepiej zorientować się w tym, co warto zobaczyć, a na co lepiej nie tracić czasu. I chociaż wakacje w opcji „first minute” mogą nie być tak korzystne cenowo, jak te „last minute”, to będą z nich zadowolone osoby pracujące. Te, które nie są w stanie wyjechać na wakacje „w każdej chwili”, dla których termin urlopu jest sztywny i nie chcą podejmować ryzyka spędzenia urlopu w domu, w przypadku niepojawienia się odpowiedniej oferty.